Nie śpiesz się z ocenianiem innych
21:03
Nas, ludzi, jest coraz więcej. Mimo, iż to już ponad 7 miliardów, każdy z osobna jest indywidualnym przypadkiem ludzkiej historii. Wszyscy ją piszemy - czy to historię ludzkości, czy naszą własną. Mamy swoje wspomnienia i przeżycia, które, niekiedy, pozostają znane tylko nam. Nierzadko nie pozwalamy innym zagłębiać sie w przeszłość chcąc coś ukryć, nie mówić, nie wspominać. Wszyscy, bez wyjątku.
Są jednak tacy, których nikt nie zapyta o przeszłość - z góry skazani na pogardę i potępienie, pozbawieni możliwości wytłumaczenia się. Chodzą gdzieś pomiędzy nami i stwarzają pozory ludzi bardziej lub mniej szczęśliwych. Ale nie dostrzegamy ich, bo nie mamy jak. Jest nas zbyt wielu...
Założę się, że każdego dnia, przechadzając się bardziej charakterystycznymi punktami Waszych miast, natykacie się na ludzi uważających się za bardziej bądź mniej potrzebujących. Są to przedstawiciele różnych grup - od znienawidzonych cyganów, którzy w większości przypadków nie mogą liczyć na nic więcej niż obelgi i wyśmianie, przez ulicznych artystów - najczęściej ludzi młodych, studencików, przygrywających na swych instrumentach w tunelach i innych niepozornych miejscach, po tych, których osobiście rzadko jestem w stanie rzetelnie ocenić. To ludzie starsi, wyglądający na schorowanych, z tajemniczym (i troszkę przerażającym) spokojem w oczach.
Niekiedy, gdy przemierzam Długi Targ w Gdańsku (mam nadzieję, iż nie muszę nikomu przedstawiać tego miejsca) zauważam starszego mężczyznę powoli wygrywającego na akordeonie pojedyncze nuty, z czasem tworzące rytmiczną całość. Po kilku godzinach, widząc pustkę w ustawionym przed sobą kapeluszu, wyraz zniechęcenia opanowuje jego twarz. Jednak widuję go często. Nie dziwi mnie taki widok w tym miejscu. Kilkaset metrów dalej, w Zielonej Bramie, często można posłyszeć roznoszący się odgłos skrzypiec tudzież delikatnego, kobiecego śpiewu. Taka codzienność.
W tej okolicy pojawiała się też starsza kobieta (ostatnimi czasy nie miałem okazji natknąć się na nią, ale to być może dlatego, że zaniechałem częstszych spacerów), która za dnia przesiadywała na środku deptaka w wózku inwalidzkim. Co za każdym razem wyglądało dla mnie dość interesująco, wczesnym wieczorem kobiecina opuszczała Długą pchając ten sam wózek, niemal w pełni sił. Zawsze próbowałem sobie odpowiedzieć na pytanie, w jakim celu to robi, czy celowo, czy na prawdę potrzebuje pomocy. Na niektóre pytania wolałem nie odpowiadać, a to było jedno z nich.
Nie próbujcie myśleć, że piszę o tym, ażeby w jakikolwiek sposób kpić z tych ludzi. Wręcz przeciwnie.
Niekiedy na stronach typu Spotted spotykam wpisy na ten temat i za każdym razem czytam komentarze. A te bywają zróżnicowane - od skrajnych, wrogich, przepełnionych jadem i nienawiścią po próby bronienia obiektów szykan. Ludzie nauczyli się oceniać po wyglądzie - w osobie zbierającej pieniądze na ulicy nierzadko widzą oszusta, złodzieja, alkoholika, i tak dalej, i tak dalej...
Tych określeń jest więcej i żal kłuje w serce ilekroć je przytaczam bądź o nich myślę. Ci ludzie zazwyczaj nie wiedzą o tym, że zostali właśnie tak opisani i nie mogą się bronić. Chylę czoła tym, którzy stają murem za nimi sprzeciwiając się prostackim obelgom, rzucanym bez powodu.
Nie chcę przechodzić do jakiejś głębszej konkluzji, lecz w zamian za to umieszczam pewną piosenkę, która szczególnie wpadła mi w ucho. Może nie każdy podzieli moją fascynację stylem Jacka Kaczmarskiego, jednakże treść pokazuje pewną historię. Uważam, że warto ją przemyśleć w kontekście tego, com napisał...
Założę się, że każdego dnia, przechadzając się bardziej charakterystycznymi punktami Waszych miast, natykacie się na ludzi uważających się za bardziej bądź mniej potrzebujących. Są to przedstawiciele różnych grup - od znienawidzonych cyganów, którzy w większości przypadków nie mogą liczyć na nic więcej niż obelgi i wyśmianie, przez ulicznych artystów - najczęściej ludzi młodych, studencików, przygrywających na swych instrumentach w tunelach i innych niepozornych miejscach, po tych, których osobiście rzadko jestem w stanie rzetelnie ocenić. To ludzie starsi, wyglądający na schorowanych, z tajemniczym (i troszkę przerażającym) spokojem w oczach.
Niekiedy, gdy przemierzam Długi Targ w Gdańsku (mam nadzieję, iż nie muszę nikomu przedstawiać tego miejsca) zauważam starszego mężczyznę powoli wygrywającego na akordeonie pojedyncze nuty, z czasem tworzące rytmiczną całość. Po kilku godzinach, widząc pustkę w ustawionym przed sobą kapeluszu, wyraz zniechęcenia opanowuje jego twarz. Jednak widuję go często. Nie dziwi mnie taki widok w tym miejscu. Kilkaset metrów dalej, w Zielonej Bramie, często można posłyszeć roznoszący się odgłos skrzypiec tudzież delikatnego, kobiecego śpiewu. Taka codzienność.
W tej okolicy pojawiała się też starsza kobieta (ostatnimi czasy nie miałem okazji natknąć się na nią, ale to być może dlatego, że zaniechałem częstszych spacerów), która za dnia przesiadywała na środku deptaka w wózku inwalidzkim. Co za każdym razem wyglądało dla mnie dość interesująco, wczesnym wieczorem kobiecina opuszczała Długą pchając ten sam wózek, niemal w pełni sił. Zawsze próbowałem sobie odpowiedzieć na pytanie, w jakim celu to robi, czy celowo, czy na prawdę potrzebuje pomocy. Na niektóre pytania wolałem nie odpowiadać, a to było jedno z nich.
Nie próbujcie myśleć, że piszę o tym, ażeby w jakikolwiek sposób kpić z tych ludzi. Wręcz przeciwnie.
Niekiedy na stronach typu Spotted spotykam wpisy na ten temat i za każdym razem czytam komentarze. A te bywają zróżnicowane - od skrajnych, wrogich, przepełnionych jadem i nienawiścią po próby bronienia obiektów szykan. Ludzie nauczyli się oceniać po wyglądzie - w osobie zbierającej pieniądze na ulicy nierzadko widzą oszusta, złodzieja, alkoholika, i tak dalej, i tak dalej...
Tych określeń jest więcej i żal kłuje w serce ilekroć je przytaczam bądź o nich myślę. Ci ludzie zazwyczaj nie wiedzą o tym, że zostali właśnie tak opisani i nie mogą się bronić. Chylę czoła tym, którzy stają murem za nimi sprzeciwiając się prostackim obelgom, rzucanym bez powodu.
Nie chcę przechodzić do jakiejś głębszej konkluzji, lecz w zamian za to umieszczam pewną piosenkę, która szczególnie wpadła mi w ucho. Może nie każdy podzieli moją fascynację stylem Jacka Kaczmarskiego, jednakże treść pokazuje pewną historię. Uważam, że warto ją przemyśleć w kontekście tego, com napisał...
"Piosenka żebracza"
2 komentarze
No tylko tacy ludzie są opisani w sposób niekoniecznie miły po bladym spotkaniu. Nieraz widząc kolegę czy koleżankę ze szkoły czy pracy, nieraz "znając" tę osobę od lat jesteśmy w stanie przykleić jej jakąś łatkę. Ot taki kaprys. A po co? Dlaczego? To tylko jedna z ułomności człowieka, ocenianie po pozorach. Dlatego prawdziwe przyjaźnie są takie wartościowe.
OdpowiedzUsuńZawsze staram się zrozumieć innych. Nigdy nie wiadomo jaką historię nosi dany człowiek w swoim sercu. Zanim kogoś nie poznam to nie oceniam.
OdpowiedzUsuńhttp://written-by-life.blogspot.com/